W tzw. międzyczasie nieruchomości, które są naszą lokatą kapitału, dają możliwość uzyskania dodatkowego finansowania poprzez hipotekę, a równolegle można na nieruchomościach zarabiać uzyskując dochód pasywny. To podstawowe zalety, które skłaniają inwestorów do lokowania kapitału na tym rynku. Oczywiście w praktyce i Wielu Polaków zastanawia się, ile naprawdę zarabiają kierowcy Ubera i Bolta. Niektórzy kierowcy podzielili się swoimi spostrzeżeniami w internecie. Inni napisali do nas maile z informacjami. 1. Przychody z reklamy. Podstawowa metoda zarabiania pieniędzy na YouTube. Google umieszcza reklamy w Twoich nagraniach i zatrzymuje 45% dochodów z reklamy YouTube pozostawiając 55% dla Ciebie, czyli właściciela wideo. 2. Programy partnerskie. Zarabianie pieniędzy za promowanie produktów lub usług w programach partnerskich. Warto też wiedzieć, że w przypadku gdy ktoś ma prawo do emerytury i ukończył powszechny wiek emerytalny (60 lat kobieta i 65 lat mężczyzna) i jest uprawniony do innego świadczenia, na przykład do renty rodzinnej, którą pobiera jako świadczenie korzystniejsze – renta przysługuje w pełnej wysokości, niezależnie od tego, jak ile mozna zarobic - % na samej dzierżawie Odpowiedz! Citi Handlowy dodatkowo zachęca do skorzystania z oferty, proponując podpisanie umowy w ramach jednej z wielu promocji. Posiadacze Ile można zarobić w wakacje? Średnia płaca na stanowiskach tymczasowych wynosi od ok. 8 zł do prawie 15 zł za godzinę pracy. Według danych Work Service na górną stawkę z tego przedziału może liczyć pracownik biurowy i hostessa. Kilkanaście złotych za godzinę zarobi również kurier, ankieter i osoba rozwożąca pizzę. Po odliczeniu kosztów średnio w ręku taksówkarza zostaje 2-3 tysiące złotych. W wielu krajach tradycją jest, że tzw. końcówka zostaje w kasie taksówkarza i traktowana jest jako napiwek. W naszym kraju bywa inaczej, a wielu klientów, gdy zobaczy na taksometrze sumę 19 zł 50 groszy i płaci 20-złotówką oczekuje 50 groszy reszty. RXweS. Zdjęcie nie jest związane z tekstem. Być samemu sobie szefem i jeździć własną ciężarówką – chyba nie skłamię jeśli powiem, że to marzenie wielu kierowców ciężarówek. Co więcej, obserwując naszą branże można zauważyć bardzo wyraźny podział pod tytułem „kierowcy kontra przewoźnicy” – wielu kierowców odnosi się do przedsiębiorców z ogromną zazdrością, podczas gdy Ci ostatni nierzadko nie szczędzą pychy wobec swoich pracowników. I oczywiście trzeba zaznaczyć, tego typu postawy dotyczą tylko wybranej grupy osób, wszak bycie po prostu normalnym nie zależy od pozycji w firmie, wykonywanego zawodu i stanu konta, co jednak nie zmienia faktu, że odpowiednio zazdrości i pychy w tej branży nie brakuje. Są one szczególnie widoczne w komentarzach, które każdego dnia przecież w niemałych ilościach akceptuję, bardzo często spotykając się chociażby z wpisami w stylu „jak ci się nie podoba to kup własny samochód, zobaczysz jak to jest”. I właśnie do tych wpisów chciałbym odnieść ten tekst, choć częściowo odpowiadając na pytanie „jak to jest” osobom, które może nie do końca mają kogo o to zapytać. Czy założenie dzisiaj swojej działalności to rzecz tylko dla wybranych, cwaniaków lub dzieci bogatych rodziców, czy może mowa tutaj o zajęciu, do opanowania którego potrzeba przede wszystkim odwagi i wytrwałości? Czy przeciętny kierowca, o ile nie ma oczywiście dużych rodzinnych zobowiązań finansowych, jest w stanie spełnić to ryzyko i spełnić swoje marzenie o własnej ciężarówce, a z czasem też własnej flocie? Nikt chyba nie odpowie na to pytanie lepiej niż osoby, które stosunkowo niedawno przesiadły się na kupiony z własnych pieniędzy fotel szefa, w większości przypadków oczywiście nadal stojący za kierownicą, a nie za biurkiem. Młodzi przewoźnicy, często nauczeni drogowego fachu przez kilka lat bycia po prostu kierowcą w cudzej firmie – to właśnie oni pracują często najciężej i z największym zapałem, jednocześnie mając na całą tę branżę bardzo świeże, niczym jeszcze niezepsute spojrzenie. Dlatego też postanowiłem zapytać ostatnio kilku takich właśnie młodych transportowców o ich doświadczenia, prosząc ich o zupełną szczerość. Nie chciałem bowiem otrzymać żadnych przechwałek, ani tylko czystego narzekania pod tytułem „transport się nie opłaca”. Chciałem otrzymać słowa, które mógłbym usłyszeć po kilku piwach wypitych wspólnie z bardzo dobrym kolegą, w odpowiedzi na pytanie „tej, stary, a jaki to jest z tym twoim transportem?” I mam nadzieję, że coś takiego właśnie powstało. O transportowe doświadczenia zapytałem łącznie pięć osób, z których każda ma zupełnie inne doświadczenia z branżą oraz po prostu różną historię. A jako pierwszy swoją historię opowie Jacek z Wielkopolski, lat 27, który jest specjalistą od operowania po kraju kilkunastoletnią „solówką”. Mam nadzieję, że przygotowany wraz z nim materiał Was zaciekawi. 1. Jak to się stało, że prowadzisz firmę transportową? Co robiłeś wcześniej i co zadecydowało o tym, że przesiadłeś się na własny fotel? Transportem zajmuję dzięki, albo jak kto woli, przez ojca. Odkąd tylko pamiętam pod naszym domem stała jakaś ciężarówka. Najpierw tata miał swoje samochody, potem niestety nie wyszło i musiał przesiąść się za czyjąś kierownice. Któregoś dnia, chyba w wieku 6 lat, tata pokazał mi film Konwój z 1978 roku, oczywiście z wyciętymi fragmentami, które nie byłyby odpowiednie dla sześciolatka. Byłem zafascynowany i tak mi zostało do dzisiaj. Później jak tylko mogłem jeździłem z nim i coraz bardziej zakochiwałem się w ciężarówkach i transporcie. Od dziecka wiedziałem co będę robił i od zawsze było to właśnie jeżdżenie własną ciężarówką. Teraz nauczony doświadczeniem być może wybrałbym inną drogę do własnej ciężarówki. Po liceum zacząłem studia w trybie dziennym na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu na specjalności Logistyka. To była moja osobista ambicja, a i chęć zabezpieczania przyszłości – w przypadku gdyby jednak nie udało mi się pracować w swojej firmie zawsze mam możliwość pracy w transporcie, i to nie tylko za kierownicą. Jednakże często myślę, że trzeba było skończyć technikum samochodowe i dokładnie nauczyć się budowy samochodów, co pozwoliło by lepiej radzić sobie z awariami. Początki były trudne, choć miałem już tyle przygód, a i ciągle właściwie je mam, że sam uczę się tej budowy na bieżąco. Oczywiście w jednej ręce trzymając klucz, a w drugiej telefon połączony z tatą, który naprawdę dobrze zna się na samochodach. Już na trzecim roku zaczęło mnie naprawdę ciągnąć za kierownice, i mimo, że miałem uprawnienia na ciężarówki, uznałem że muszę koniecznie kupić własny samochód. Z tego względu, że absolutnie nie było mnie stać na ciężarówkę, nie tylko na jej zakup, ale także i eksploatacje oraz co najważniejsze zdobycie licencji, postawiłem na busa. Także studia wpłynęły na ten wybór, ponieważ nawet gdyby udało mi się kupić dużą ciężarówkę, to na wówczas na pewno nie udałoby mi się tych studiów skończyć . Pierwsza praca busem to była kurierka – trudne i bardzo wymagające zajęcie, więc podziwiam chłopaków, którzy dłużej się tym zajmują. Potem jeździłem dla hurtowni chemicznej, to znaczy współpracowałem z przewoźnikiem, który tę hurtownie obsługiwał. Kiedy było wystarczająco dużo pracy jechałem swoim dostawczakiem i więcej zarabiałem, kiedy jednak były gorsze okresy jechałem którymś z jego samochodów. Później były przeprowadzki, przewóz mebli, dystrybucja kawy i herbaty, następnie znowu kurierka. I to właśnie pod firmę kurierską kupiłem pierwszą ciężarówkę. 2. Jak wyglądały początki – nie przeraziły Cię procedury? Pozwolę sobie jeszcze zapytać jak udało Ci się zorganizować fundusze na rozkręcenie firmy i jak duże były to fundusze, oczywiście tak orientacyjnie? Początki nie były łatwe. Nie miałem zbyt dużych funduszy, coś udało się odłożyć dzięki pracy busa, ale w praktyce na pewno nie były to kwoty pozwalające na spokojny start z własną ciężarówką. Teoretycznie wszystko miałem zaplanowane – to była ciężarówka dystrybucyjna, tak zwany kontener z windą o DMC 15 ton. Praca miała być na mieście, dlatego też według moich wyliczeń nie było potrzebnych dużych sum na paliwo, a termin płatności miał być dwutygodniowy. Niestety życie i nieuczciwy kierownik transportu pokazały, że to tylko teoria. Niespodziewanie okazało się, że ciężarówka jest za stara do pracy w kurierce, ze względu na normę Euro, i to mimo, że udało mi się spełnić inne jego wymagania, takie jak zabudowa na 20 palet i minimum 8 ton ładowności. Teraz po latach wiem, że norma Euro swoją drogą, ale nepotyzm i wszędzie obecne układy swoją. Nawisem mówiąc, niestety w transporcie układy i znajomości to bardzo ważna rzecz. Ja niestety ich nie miałem i dlatego było mi, a i nadal jest trudno. W każdej mojej pracy był ktoś, kto miał najlepsze trasy i najwięcej zarabiał, bo albo dobrze się znał, albo wręcz spotykał na imprezach rodzinnych z którymś z decydentów. Kurierka nie wypaliła i trzeba było zacząć współpracę ze spedycją – trasy po kraju i termin płatności 45 dni. Musiałem sprzedać busa żeby poradzić sobie z pieniędzmi na paliwo. Trudno powiedzieć jakie fundusze są potrzebne na start, ale na pewno spore. Ja robiłem wszystko małymi krokami dla tego też takie dokładne wyliczenie jest po dłuższym czasie jest niemożliwe. Ciężarówkę kupiłem za niecałe 30 tys. złotych brutto, a wówczas na paliwo miesięcznie było potrzebne około 5-6 tys. złotych brutto. Do tego dochodzą comiesięczne opłaty, podatki, ZUS, viaTOLL, ubezpieczenia. Procedury, oczywiście jak wszystko w Polsce, są w wielu punktach nazbyt utrudnione. Najgorsze moim zdaniem jest to, że żeby uzyskać licencje należy przedstawić dokumenty poświadczające własność ciężarówki czyli na przykład umowę leasingową, czy dowód rejestracyjny. Jednak co w sytuacji gdy ma się ciężarówkę, a Starostwo odmówi wydania licencji? 3. Jak wyglądały kolejne miesiące? Zapewne uwidoczniły się jakieś wady i zalety prowadzenia firmy, a do tego pewnie pojawiły się jakieś myśli o rozwoju? Podsumowując – da się żyć zarówno z transportu, jak i w transporcie? Kolejne miesiące jeżdżenia własną ciężarówką były bardzo różne. Czasami udało się wypracować zadowalający zysk, czasami cały zysk pochłaniały awarie, a czasami wręcz z rzeczami do zrobienia w aucie robiły się zaległości. Każdy mikroprzedsiębiorca wie, że zawsze jest coś do zrobienia przy samochodzie. Samochód, który pracuje, zużywa się i nie wierze w teksty typu „bo Ty masz samochód marki X – jakbyś kupił coś innego to byś jeździł, a tak pod nim leżysz”. Wiadomo, można kupić nowy wóz na gwarancji i wtedy nie ma problemu, ale jak się jeździ po kraju i nie chce się pakować w potężne kredyty czy leasingi to raczej jest to niemożliwe. I to właśnie tak naprawdę to jest największy minus prowadzenia własnej działalności. Człowiek jedzie i bezustannie wsłuchuje się w maszynę, a każde stuknięcie każde drganie powoduje stres. Jak nawet wyrobiłem sobie nawyk. Jak zatrzymuję się po dłuższej jeździe to patrzę czy nie pojawiły się wycieki, sprawdzam ciśnienie w oponach, czy któraś z piast nie rozgrzała się za bardzo. Do tego zawsze rano olej i płyn chłodzący. Co kilka tygodni dla pewności sprawdzam dociągnięcie nakrętek na szpilkach. Człowiek wie, że niby wszystko jest ok, ale jednak woli dmuchać na zimne. Pewnie jestem nadwrażliwy, ale moja, krótka „kariera” transportowca nauczyła mnie, że każde zaniedbanie się mści. Bardzo ważne jest żeby prowadząc własną firmę przewozową zebrać „ekipę” fachowców, żeby mieć zaufanego mechanika, wulkanizatora i elektryka. Ktoś kto powie „słuchaj na tym możesz jeszcze przejechać tyle i tyle i nic złego się nie stanie, ale potem musimy to wymienić”. Człowiek musi wiedzieć, że zostawiając samochód, odbierze go w takim stanie, w jakim by chciał go odebrać. Musi też być po prostu pewny, że mechanik nie naciągnie go na koszty. A co w przypadku gdy auto stanie gdzieś na trasie – dylemat, ściągać auto do swojego warsztatu i zapłacić krocie za holowanie czy narazić się na obcego fachowca na miejscu, który może naciągnąć na jeszcze większe koszty? Pieniądze? Z transportu na pewno da się wyżyć ale trzeba być bardzo rozważnym i elastycznym. Jeżdżąc tylko po kraju i tylko jednym autem z pewnością nie da się zarobić kokosów, ale da się utrzymać rodzinę. No właśnie rodzina … nie dość, że nie ma Cię w domu, jak to w transporcie, to jeszcze jak bierzesz urlop to tracisz to, co mógłbyś zarobić, a dodatkowo jeszcze ponosisz koszty. ZUS i inne opłaty cały czas trzeba płacić. 4. Co jest Twoim zdaniem najważniejsze przy funkcjonowaniu na rynku transportowym będąc młodym i niewielkim przedsiębiorstwem? Poprosiłbym tutaj o odpowiedź w maksymalnie kilku słowach. Tak jak mówiłem wcześniej trzeba dbać o wóz, być rozważnym elastycznym nie uzależniać się od jednej firmy, obserwować rynek i rozmawiać z ludźmi z branży. 5. Jak widzisz swoją przyszłość w tej branży – są jakieś szanse na rozwoju i oczywiście o jakim rozwoju tutaj mówimy? Sześć lat temu kupiłem busa, a trzy lata temu przesiadłem się na 15-tonową ciężarówkę, którą sprzedałem w lutym tego roku. Z małą pomocą kredytu kupiłem wtedy ciągnik siodłowy z końca produkcji Euro 3, którym jeżdżę po kraju jako podwykonawca dużej polskiej firmy. W dużej mierze dzięki przesiadce „na dużego” jest mi znacznie lepiej, praca jest spokojniejsza i na dniach odbieram też drugi ciągnik, wczesne Euro 5, który wziąłem już w leasing. Tym samym spełniam kolejne marzenia z dzieciństwa i będę mógł pracować z ojcem. W tej chwili pozytywnie patrzę w przyszłość i chociaż sytuacja w transporcie nie jest kolorowa, to najgorsze już za mną. Jeśli chodzi o moją przyszłość to z pewnością widzę ją w transporcie międzynarodowym, chcę dokupować kolejny sprzęt i zdywersyfikować swoją działalność, jednocześnie będąc podwykonawcą dla większych firm oraz także przewożąc własne ładunki. Chociaż różne miałem myśli po długiej drodze jaką przeszedłem, nierozsądne było by teraz rezygnować z branży. Co by nie było, najważniejsze dla mnie jest, że mam własne ciężarówki, kocham je i kocham tę pracę. Wielu znajomych ze studiów pracuje w wielkich korporacjach zarabiają ogromne pieniądze, jeżdżą super służbowymi furami. Patrzą pewnie na mnie z góry, zwłaszcza, że zacząłem przecież pracować wcześniej niż oni i rzadko chodziłem na imprezy. Zawsze dokądś jechałem, albo skądś wracałem, a z ich punktu widzenia osiągnąłem mniej niż oni. Ale dla mnie to nieważne, bo ja od zawsze chciałem jeździć. Często myślę że żeby pracować w transporcie trzeba mieć nierówno pod sufitem. Trudno mam to we krwi… Odpowiedzi Zacznijmy od tego, że ciężko to przełożyć na dzienny zysk, bo kto chodzi co dziennie z kolędą? Do tego, aby zarobić, domownicy muszą kolędę wpuścić, a z doświadczenia obserwuje że to coraz rzadsze zjawisko. Od domu, ja wiem, 2-5 dyszek, zależy ile dadzą do koperty, ale mało kiedy też dają, a upominać się troche głupio DavioPL odpowiedział(a) o 11:08 Zależy od jak dużego miasta lub wsi jak ja chodziłem po kolędzie z 3 kolegami na wsi gdzie jest około 80 domów zebraliśmy 600 zł podzieliliśmy sie na trzy to każdy miał po 200 zł ale jeszcze zawsze ludzie dają jakieś słodycze itd. Oli368 odpowiedział(a) o 11:09 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub ~prowokator2015-12-26 15:17:01nooo~woytek2015-12-26 15:20:10Z czego dziad transy dokladaja do interesu? Wiem, wiem majom sponsora ! Kierowcow u nich zatrudnionych ! Zawsze slysze, nie oplaca sie, malo ! Wiecznie aktualne, ciekawi mnie jak bedzie w 2025 roku? Przestalo bycnslychac, mam dzisieciu na twoje miejsce ! Co na to p. Lys y? ~woytek2015-12-26 15:21:12KLP, co ty na to? Petru by wiedzial !~prowokator2015-12-26 15:22:07woytek cicho być nie wzywaj imnie pana naszego nadaremnie~Kaziu2015-12-26 15:26:23Mam 5 tirow i nie zle mi sie powodzi wiadomo ze poczatki byly cierzkie ale teras jest niezle jak masz kogos na spedycji to startuj nie sluchaj tych glabow~woytek2015-12-26 15:30:48Kaziu to prawda, czy sie pomyliles i prawde napisales? Petru mowi ze to koniec naszego swiata ! Unia nas wywali z schengen tak jak Grecje ! wesolek 2015-12-26 15:31:41Kaziu- tak czymej i nie popuszczaj a kiermanów ty nie kroisz? ? wesolek 2015-12-26 15:33:47to my bedziem wtedy wolny kraj he he ha~Kaziu2015-12-26 15:36:37Jak nie zaczniesz to nigdy sie nie dowiesz jak masz kasę na ciagnik to startuj naczepa w licznik i ogien~Kaziu2015-12-26 15:37:46Naczepa w licznik~woytek2015-12-26 15:40:53Wszytko to tajemnica handlowa !~Kaziu2015-12-26 15:40:58Ty się nie martw o unie wesolek 2015-12-26 15:41:26a poco licznik w naczepie? ~woytek2015-12-26 15:42:09Wesolku nigdy nas nie wyrzuca bo straca kontrole nad Polska !~Kaziu2015-12-26 15:42:14Jeszcze jedno jak nie posmarujesz to nie pojedziesz~woytek2015-12-26 15:43:28Ale niektore maja liczniki w osi ! Po to by mozna bylo cofnac !~KLP2015-12-26 15:44:24Kaziu - ty de-bilu piszesz do grubego - czy może dla kurażu? ~woytek2015-12-26 15:45:11Nie osie, tylko KOPERTKA, jak to w Samych Swoich. Jak sie Da to sie Zrobi. wesolek 2015-12-26 15:45:31o kurna to jak bydzie chciał jum odmłodzic, bydzie musiał długo jechać do tyła wesolek 2015-12-26 15:46:03KLP bez takich zwrota~woytek2015-12-26 15:46:29Nie naczepa, licznik w naczepie. wesolek 2015-12-26 15:49:28a gdzie tyn licznik w naczepie jest? ~woytek2015-12-26 15:51:34W osi, roznie. W piascie tysz wesolek 2015-12-26 15:53:40myślałem że kłunicy he he he~woytek2015-12-26 15:54:41Jak nie ma klonic to gdzie? wesolek 2015-12-26 15:57:49cheba w ramie~kierowca2015-12-26 18:21:11ni ma ni ma bida az piszczy. ze swoich dokladam nie placa na czas kredyty mam do splaty skad wezme jak ni mom. za tydzien pan przyjdz za tydzien lub dwa. czasy kasy na transporcie sie skonczyly ze po 5 tys dawali. panie jakie 5?place 3 800 i jeszcze zle?toz tylko siedzisz i jedziesz jeden z drugim i tylko przepal. a ja place. panie ja ciezkie pieniadze place. a wy tylko patrzycie jak jeszcze okarasc. tzreba zwijac cchyba ineteres. bida recesja paliwo podatki oplaty drogowe. no z czego ci mam dolozyc?no z czego?6 tys?hahah chlopie ktos ci bajek naopowiadal i w to uwierzyles. nawet ja dokladam do interesu. no nie ma frachtu i co? ale prace masz to szanuj. kto to zna?~sid2015-12-26 18:29:52gruby -kupiles zarabiesz... ~ewka2015-12-26 18:30:18Raty za samochod raty za naczepe ubezpieczen ie OCP viatoll Pa liwo Podatek Amort yzacja, Naprawy Wyplata dla kierowcy Telefon, ksiegowa, gieldy o czyms jeszcze zapomnialam wiekszym??~kierowca2015-12-26 18:38:02recesja pis niestabilny rzad. na swieta mielista nawet dzień wolnego i jeszcze zle?tylko kasy wam mało a robic nie ma komu. kowalski az 3 trzy dni chorobowego w tym roku a towar czeka klient czeka. nie szanujecie pracy. diet sie zachciewa. a ja dokladam ciagle dokladam, i tzrymam was bo macie po 3 kredyty. i robote daje w y tylko ze malo ze ktos tam 5 tys daje?zamkne te bude to wspomnicie. Skup łożysk ustala ceny w zależności od bieżącego zapotrzebowania na łożyskach. W grę wchodzą także kwestie związane z typem łożysk, ich producentem, stanem oraz tymi podobnymi kwestiami. Za każdym razem skupy wyceniają oferowane przez siebie produkty nieco inaczej w zależności od klientów, więc nieco inaczej wycena będzie też wyglądała w przypadku kupowania łożysk od klientów. Ceny dotyczą także modeli łożysk. Najpopularniejsze modele są wyceniane taniej, natomiast te mniej popularne są oferowane w wyższych cenach. Co za tym idzie, osoby sprzedające takie mniej popularne łożyska również mogą oczekiwać wyższych cen. Za każdym razem wycena łożysk jest ustalana indywidualnie, a cennik łożysk skup łożysk cennik dopasowuje się do liczby łożysk sprzedawanych przez konkretnego klienta. Z reguły na jednej transakcji można zarobić od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych. Wszystko zależy tutaj oczywiście od tego, ile łożysk konkretny klient ma do sprzedania w skupie i jakie są typy tych łożysk. W wielu miastach działalność skupów metali kolorowych jest szeroko dyskutowana przez władze ze względu na wątpliwą wiarygodność niektórych klientów tych przedsiębiorstw. Oczywiście zdarza się codziennie, że klientami skupu są pojedyncze osoby, tak zwani zbieracze złomu. Często materiał metalowy, który dostarczają do skupu jest kradziony z magazynów, trakcji pociągowych, przewodów wysokiego napięcia, czy nawet ogródków działkowych, przydomowych ogrodów, składzików, garaży. Niestety taka działalność przestępcza ma miejsce, ze względu na wymierne korzyści finansowe, które z niej płyną. Nie mniej jednak pretensje w stosunku do pracowników skupów metali kolorowych, że prowadzą transakcje z takimi podejrzanymi osobami, nie mają silnych podstaw. Bo w jaki sposób pracownik skupu może sprawdzić, czy miedź oddawana do punktu została wyciągnięta z linii wysokiego napięcia, czy na przykład pozyskana z domowych urządzeń? Niestety nie można tego z całą pewnością zweryfikować. Pracownicy skupu mogą mieć pewne podejrzenia, ale nigdy pewności i nie mogą bezpodstawnie oskarżać żadnego, nawet tego niepewnie wyglądającego, klienta. Co więcej, dochody płynące ze skupu metali od indywidualnych klientów są tak naprawdę niewielkie. Największe transakcje, które rzeczywiście mają znaczenie dla działalności skupu, to te zawierane z dużymi firmami produkcyjnymi, hutami metali i magazynami. To od nich pozyskiwane są duże ilości metalowych odpadów, które są przyjmowane w dziesiątkach ton, a nie w kilogramach. Taka działalność jest wówczas legalna, całkowicie udokumentowana, a co przede wszystkim ważne – korzystna dla środowiska. Odpady są bowiem segregowane, przetwarzane, a następnie ponownie wykorzystywane do produkcji. Taki obieg odpadów nazywany oczywiście recyklingiem, przyczynia się do poprawy kondycji naszego zdewastowanego środowiska. Władze powinny zwrócić uwagę na te pozytywne aspekty działania skupów metali kolorowych, a nie na incydentalne sytuacje o charakterze nielegalnym, które tak naprawdę ciężko jest zidentyfikować.

ile mozna zarobic na jednej ciezarowce