[ZOBACZ materiał] Wybuch gazu w kamienicy w Katowicach, to nie przypadek! "Nie pozostało nam nic innego jak rozszerzone samobójstwo, a tabletki nasenne pozwolą nam odejść skutecznie i po cichu" – napisali w liście pożegnalnym, który przyszedł w poniedziałek do redakcji programu Interwencja Polsatu. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą filmów, seriali, programów i bajek dostępnych na życzenie na platformach VOD. List pożegnalny (1995) - Przyjaciółki Yoko i Toyoko jadą do domku letniskowego, żeby odpocząć od pracy. Na miejscu ich znajomość obiera inny kurs. Tłumaczenia w kontekście hasła "na pożegnalny" z polskiego na angielski od Reverso Context: Może mógłbyś załapać się na pożegnalny uścisk w pokoju intymnym. Jeżeli moje samobójstwo spowodowane byłoby czyjąś krzywdą, na pewno pozostawiłbym list pożegnalny. Chociażby z tego powodu, żeby osoba, przez którą się zabiłem poniosła konsekwencje prawne swojego zachowania (jeżeli czyn stanowiłby przestępstwo) albo przynajmniej miała do śmierci wyrzuty sumienia. Kraków 29.09.2003r. Kochani Rodzice! Ponieważ los chciał, abym nie oglądała tego cudnego świata dłużej niż 14 lat pragnę pozostawić po sobie to co nie pozwoli Wam o mnie zapomnieć. Tłumaczenia w kontekście hasła "pożegnalny" z polskiego na angielski od Reverso Context: list pożegnalny, prezent pożegnalny, pożegnalny prezent Werter znów odczuwa straszny ból związany z brakiem Lotty. Postanawia, że popełni samobójstwo. Wysyła posłańca po pistolet do Alberta (teraz już męża Lotty), Albert nakazuje, aby Lotta przygotowała pistolety. Kobieta, znając samobójcze zapędy Wertera, waha się, lecz postanawia wydać broń. Werter pisze list pożegnalny. PDRiia. Odpowiedzi Zeby napisac dobry list pozegnalny bys musial wspominac cale swoje zycie i ludzi jakich napotkales na swojej drodze. Jestes wrazliwy, wiec sentymentalny powrot myslowy do starych czasow Ci zajmie 2 tygodnie, a potem napisanie to sprawa moze dwoch dni. Ale powiem Ci jedno, ze w tym wieku nie zyje sie dla kogos, tylko pomimo kogos. Tez mam podobny problem, ale nie zabijam sie, tylko probuje poznawac kogos ;) Kochana Rodzino!Kierując się słowami Mahometa: „Pozwólcie sercom od czasu, do czasu odpocząć”, postanowiłam zakończyć swe krótkie życie.„Śmierć jest dobra. Wobec wszystkiego zła, które się dzieje na świecie, śmierć jest człowiekowi najlepszym przyjacielem (...). Śmierć jest długim snem i chłodną nocą, po upalnym dniu. Życie jest gorącym pyłem, a śmierć chłodną woda (...) W chwili śmierci ucisza się twoje serce i przestaje się skarżyć.” Chciałabym wreszcie poznać smak śmierci, i oblać się chłodna się beze mnie obędzie i tak w nim nic nie zmienię, a może dzięki temu coś się zmieni? Nie mam już nadziei na szczęśliwe życie. Jednak nie ma to znaczenia, bo i tak moim jedynym szczęściem w życiu jest z niego się do łóżka z życzeniem, czasem mam nadzieję, że się więcej nie obudzę, rano otwieram oczy, widzę znowu słońce i czuję się będzie jedyną przyjemnością, której nie mi chęci do życia, istnienie nie ma już dla mnie wartości. Po co męczyć się, i patrzeć jak świat się psuje. Wystarczy jeden terrorysta i jutro zaczynamy życie od kamienia wszystko jest chwilą, jak pisali wielcy powoli traci wojna światowa będzie na kamienie, a potem, w którymś tam roku małpy nie będą dzielić się bananami, żeby nie zaczynać wszystkiego od nowa czy takie istnienie ma sens?Gdyby ktoś zagwarantował mi, że po śmierci nie ma cierpienia, zabiłabym się już to jeno wielkie bagno, z którego nielicznym udaje się wyjść na twardy ja będę jedną z takich, która sobie nie nudzi mnie ze takich osób są setki, tysiące,a może nawet miliony, ale naprawde ja mam dosyć mam już siły na to wszystko, to wszystko mnie wykańcza i i pisząc to myślę, po co w ogóle istnieje coś takiego jak człowiek, i po co ma on byłoby łatwiejsze, gdyby nie było ja mam uczucia i to zbyt dużo tych negatywnych. W sumie jestem nikim ważnym dla nikogo, nikt mnie nie kochał, jestem nie potrzebna, mało inteligentna i przy tym jeszcze mało urodziwa. Zawiodłam wiele razy najbliższych, więc nic się nie stanie, jak zawiodę jeszcze raz, ostatni po to, aby nie umierać, a teraz chce umrzeć po to, aby nie żyć, nie ranić, nie czuć, nie być ranionym i tak po prostu nie myślę sobie, że lepiej jak bym się nie urodziła. Po co się rodzić skoro trzeba umrzeć? Myślę, ze czas zakończyć ten list, ponieważ brak mi słow,by wyrazić to, co czuje, tak jak nie wiedział, co pisać Meriadok pisze i ja: „(...) taki już mamy zwyczaj, że w chwilach wzruszeniauciekamy się do błahych słów i mniej mówimy, niż się powiedzieć za dużo. Dlatego brak nam właściwychsłów, gdy nie wypada żartować „„Zegnaj już świecie, zegnaj na wieki, może kiedyś ma dusza ujrzy twe piękno i znów pogrąży się w goryczy życia przeklętego”.Usniona na wieki tak wygląda mój list mam nadzieje że pomogłam Szuszu2 odpowiedział(a) o 00:43 blocked odpowiedział(a) o 23:48 Przeproś, podziękuj i spiep*rzaj do bozi . blocked odpowiedział(a) o 23:49 nie pisz, niech sie domysla co bylo nie tak Uważasz, że ktoś się myli? lub obejrzyj 01:38 Thor Love and Thunder - The Loop Czy podoba ci się ten film? A więc na początku się przedstawię, mam na imię Dariusz, mam 34 lata i udało mi się przeżyć piekło ostatniej apokaliptycznej zarazy, zarazy która pochłonęła za sobą co najmniej cztery razy więcej istnień niż obie wojny światowe i czarna śmierć razem wzięte. Jednak stało się, nie wiadomo jak, być może nieudana manipulacja w genach, być może radiacja, a być może specjalnie stworzona broń biologiczna wyhodowana w laboratoriach przez jajogłowych. Jednak najmniejszego nie ma to znaczenia bowiem stało się, ludzie umierali i wracali, cóż to trochę przerysowane powrót ich bowiem był raptowny i szybki a każde ugryzienie powodowało przenoszenie się tej zarazy. Zanim ktokolwiek się zorientował właściwych, zdrowych ludzi na świecie zostało może raptem dwadzieścia procent. Jajogłowi oczywiście na razem z rządem mieli oczywiście przygotowany swój schron w którym można by przetrwać wszystko. Cały kompleks dla elit elit, taki z własną placówką medyczną zapasem broni i amunicji na co najmniej dekadę. Siedzieli tam osiem lat pozwalając ludziom na powierzchni ginąć, osiem pieprzonych lat obrazów, których nie da się wymazać z pamięci. Jedno trzeba im jednak oddać nie olali nas całkowicie, przez osiem lat udało im się znaleźć szczepionkę, ba nawet odtrutkę na jak to oni nazwali wściekliznę bliźnianą. Lek działał a ludzie wracali do zdrowia, ci oczywiście którym dało się pomóc lek bowiem miał jeden efekt dwa efekty uboczne. Pierwszy dość oczywisty, każdy ozdrowiały odzyskiwał zmysły, świadomość i czucie a co często się z tym ostatnim wiązało, każdy bez wyjątku doznawał niewyobrażalnego bólu. Ponadto na krótko po podaniu leku na nowo zaczynały pracować nieczynne podczas 'choroby' organy, logicznym więc jest, że leku nie podano osobom które organy takowe straciły. Wspomniałem jednak wcześniej o dwóch wadach, druga w przeciwieństwie do pierwszej nie była tak oczywista i widoczna. Lek bowiem nie przywracał starego ciebie, po jego zażyciu wyzdrowiali pamiętali wszystko w każdym najdrastyczniejszym szczególe. Niczym straszny film jednak tym razem w rzeczywistości, obrazy rozrywania bliskich na kawałki żywcem, w tle słysząc ich krzyki i nie mogąc zrobić nic poza powolnym zaspokajaniem własnego głodu. Wszyscy po powrocie do normalnego niedługo potem popełnili samobójstwo. Nikt nie mógł żyć mając w głowie wizje powolnego spożywania ukochanej osoby, ich krzyku paniki i wołania o pomoc, ich ciepłej lepiącej się do wszystkiego i rozlewającej powoli krwi, uchodzącego życia kiedy oni stali nad nimi i nie mogli zrobić nic z bestią, która owładnęła ich ciałem. Mogli jedynie patrzeć i jeść, czekać aż przyjedzie ktoś i jednym celnym strzałem, ciosem lub dźgnięciem powstrzyma ich, wyzwoli. Czekali aż w końcu ktoś pozwoli im odejść, tak na dobre, jednak to się nie stało, zamiast tego dali im władzę nad własnym ciałem, połączyli ich z potworem którym byli. Jestem jednym z ostatnich, którzy dostali ten specyfik. Pamiętam głód, pamiętam nawet jak się przemieniłem, należałem do tych szczęśliwców, których ominęło zarażenie przez ludzkich nosicieli. Jednak teraz to i tak nie ma znaczenia, odkąd jestem 'sobą' minął już prawie tydzień. Siedem dni z których nie przespałem nawet połowy jednego. Cały czas widzę ją przed sobą, cały czas widzę co jej robię, cały czas czuję głód.... List pożegnalny Kurt'a Cobain'a Mówię do was językiem doświadczonego prostaka, który zdecydowanie wolałby być zniewieściałym, infantylnym, wiecznie niezadowolonym typem. Dlatego tez nie powinniście mieć problemów ze zrozumieniem tego listu. Wszystkie ostrzeżenia ze strony punk rocka w ciągu tych wszystkich lat, od czasu gdy po raz pierwszy zaznajomiłem się z tą tak zwaną etyką, związaną z niezależnością i przyłączeniem się do społeczności, okazały się jak najbardziej prawdziwe. Już od zbyt dawna obce jest mi podniecenie płynące ze słuchania i tworzenia muzyki. Od wielu lat towarzyszy mi poczucie winy, które trudno wyrazić słowami. Kiedy stoimy za sceną, gasną światła i w ciemności rozlega się maniakalny wrzask tłumu, nie robi to na mnie takiego wrażenia jak na przykład na Freddiem Mercurym, który kochał uwielbienie mas i rozkoszował się nim. To coś, co bezgranicznie podziwiam i czego zazdroszczę innym. Chodzi mi o to, ze nie potrafię was oszukiwać. Nikogo z was. Nie byłoby to fair ani w stosunku do was, ani wobec mnie samego. Najgorsza dla mnie zbrodnią byłoby oszukiwanie ludzi i udawanie, ze doskonale się bawię i ze sprawia mi to ogromną przyjemność. Czasami czuję, ze powinienem przed wejściem na scenę włączać stoper. Próbowałem, naprawdę bardzo się starałem, by móc to docenić i naprawdę tak jest. Boże, uwierz mi, ze tak naprawdę jest - ale to nie wystarcza. Doceniam fakt, ze wywieraliśmy wpływ na mnóstwo osób i pozwalaliśmy się bawić wielu, wielu z nich. Jestem chyba jednak jednym z tych narcystycznych osobników, którzy potrafią docenić wartość pewnych rzeczy tylko wtedy, gdy ich już nie ma. Jestem zbyt wrażliwy. Muszę być lekko odrętwiały, by odzyskać entuzjazm, który odczuwałem jeszcze w dzieciństwie. W czasie naszych ostatnich trzech tras czułem się znacznie lepiej w towarzystwie wszystkich przyjaciół i fanów naszej muzyki, ale wciąż nie potrafię poradzie sobie z frustracją, poczuciem winy i empatią, którą odczuwam w stosunku do wszystkich ludzi- We wszystkich z nas drzemie dobro, a ja po prostu za bardzo kocham ludzi. Tak bardzo, ze przez to odczuwam jeszcze większy smutek… jestem takim małym, smutnym, nie potrafiącym niczego docenić facetem. Jezu, człowieku! Dlaczego nie potrafisz po prostu się z tego cieszyć? Nie wiem! Mam cudowną żonę, pełną ambicji i empatii… i córeczkę, która za bardzo przypomina mnie takiego, jakim kiedyś byłem. Pełna miłości i radości, całuje wszystkich, których poznaje, bo wszyscy są przecież dobrzy i nikt nie zrobi jej krzywdy. A to przeraża mnie tak bardzo, ze niemal przestaję w ogóle funkcjonować. Nie mogę znieść myśli, ze Frances może stać się kiedyś godnym pożałowania, dążącym do samodestrukcji death rockerem, jakim stałem się ja. Było mi dobrze, bardzo dobrze i jestem za to wdzięczny. Ale już w wieku siedmiu lat zacząłem odczuwać nienawiść w stosunku do ludzi w ogóle… tylko dlatego, ze lak łatwo przychodzi im okazywać innym empatię. Empatię! Chyba tylko dlatego, ze kocham ludzi za bardzo i za bardzo ich żałuję. Dziękuję wam bardzo z głębi mojego płonącego, skręcającego się z bólu żołądka za wasze listy i troskę przejawianą w ciągu tych ostatnich lat. Jestem osobnikiem zbyt kapryśnym, zwariowanym i ulegającym nastrojom. Nie mam już w sobie ani krzty pasji, więc pamiętajcie - lepiej jest szybko wypalić się niż znikać powoli. Pokój, miłość, empatia. Show more notes Dzień dobry! Mój 23-letni syn popełnił samobójstwo, napisał pożegnanie. Proszę o odpowiedź w jakim stanie umysłu się znajdował w momencie pisania pożegnania. Nie lubię się żegnać w szczególności Lepiej odejść byłoby bez słowa Jednak nie obejdziemy tych powinności Tego wymaga kultura zdrowa Pragniesz wyjaśnienia czemu odchodzę Wybacz że przeze mnie żyjesz w trwodze Chciałbym tego na prawdę uniknąć I z Twej pamięci na zawsze zniknąć Proszę Cię żyj dalej po swojemu Niepotrzebny smutek sercu memu Wspomnij jedynie te chwile radości Nie unoś się w nienawistnej złości Nie pasowałem tutaj od początku Moja dusza szukała życia wątku Lecz ten mógł być tylko w Bogu Który leży w ukrytym sarkofagu Sam nie byłem w stanie szukać Mogłem się tylko w szarości błąkać Codziennych rytuałów bezsensowności Pozbawionych bez Niego romantyczności Bo bez Niego życie nie ma chaosu Jest jedynie ścieżka przewrotnego losu Jak się elektrony w atomie ułożą Pozbawione wolności obłędnie krążą Nie widzę sensu w doczesnej uciesze Pozostają tylko chorego poety wiersze Chcące uciec od tej rzeczywistości Sięgnąć prawdziwych duszy własności Lecz poetą tutaj się być nie da Doczesność jego duszę zjada Marzyciel we śnie jeno brodzi Lecz potem się zawsze budzi Nie potrafię w tym ciele Sprostać swym ambicjom Jest ich zbyt wiele I przeszkadza to ludziom Jest rzecz jasna garstka która pomaga Rodzina i przyjaciele Wielka jest ich miłości waga Lecz szalę przechylają mąciciele Świat jest po prostu zły Wszelkie uczucia zamarzły Rządzi pieniądz i urodzenie Jest tylko nieustające cierpienie Wciąż tylko czegoś łaso pragnę I nawet kiedy tego dosięgnę Nasycić się nie potrafię Potępiam stoicką filozofię Nie godzę się na swój los Na ten śmiertelny życia cios Uciekam od tego wszystkiego w niebyt Lub w miłosiernego Boga objęć dobrobyt I jeśli On naprawdę istnieje I mnie szczerze kocha nieskończenie I pozwoli przepaść w mroku knieje To niech i Miłość taka przepadnie PS. Błagam Cię Piotruś nie bierz ze mnie przykładu. Życie może być piękne - wiem to; ono tylko dla mnie straciło sens, zbyt się męczyłem, a Ty jesteś twardszy, co znaczy, że jesteś w stanie odnaleźć sens tam gdzie ja go nie mogłem zobaczyć, bo byłem ślepym ignorantem. Ja zawsze byłem miękki płaczek, choć zgrywałem twardziela. Można jeszcze wiele osiągnąć wspaniałego i pięknego, a ja w Ciebie wierzę. Jesteś wspaniałym człowiekiem i świetnym bratem. Będziesz też na pewno wspaniałym mężem dla swej ukochanej i jeszcze lepszym ojcem dla swych przyszłych dzieci. Swym twórczym umysłem i polotnym sercem jesteś w stanie przynieść temu światu wiele dobrego. I dla siebie odnajdziesz drogę sensu, którą będziesz podążać i być może przez to, że Cię tak kocham Twa dobroć jakoś przeleje się na mnie tym łączem miłości i będę mieć większą szansę na zbawienie. Dbaj o rodziców, swą ukochaną i naszego pieska, ale przede wszystkim o siebie. Przemów rodzicom też do rozsądku, że to nie ich wina w żadnym wypadku. To mój świat i ja jesteśmy źli. Mamo, Tato – kocham was zawsze !, nie potrafię dokładnie wyjaśnić czemu to robię. To coś we mnie ma już dość, nudzi się cholernie, cierpi ogromnie i chce czegoś nowego. Dusi mnie nadzieja, że jestem w stanie zmienić swój los, ale wiem, że nic z tego nie będzie. Świat jest dla mnie ciągłym cierpieniem, w którym na chwilę pojawiają się obrazy przyjemności, by szybko zniknąć i przypomnieć o tej kanciastej egzystencji. Już sobie nie poradzę w tym życiu. Zacząłbym robić z nudów coś złego, a nie chcę być bandytą, wolę odejść. Jestem nieprzystosowalny do tych codziennych szarych rytuałów, do ćwiczeń/treningów. Nie potrafię się pogodzić z rzeczywistością i dalej udawać, że wszystko jest w porządku. Godzić się na to co jest nie do zmienienia, jak choćby to, że mnie ciągle coś swędzi, boli i najprostsza czynność sprawia mi trudność. Przede wszystkim jednak na to, że Bóg się przede mną schował i nie da się Go tu znaleźć. Jeśli Go odnajdę, to za wszelką cenę wrócę, bo tylko On może być Miłością, która nas łączy. KOCHAM! PRZEPRASZAM!, wybaczcie mi kiedyś…, ale przede wszystkim sobie, bo się strasznie o to boję, że zaczniecie się obwiniać. To nie jest wasza wina. Wasza miłość jest nieskończona, ale to moje serce zamknęło się, to moja wolna wola i już nic nie mogliście zrobić. Pozwólcie mi odejść… jeśli nie ma niebytu i jest wieczna dusza, to odbiję się od dna i jeszcze się spotkamy. MĘŻCZYZNA, 24 LAT ponad rok temu Możliwości leczenia dzieci autystycznych Autyzm to dziecięce zaburzenie rozwojowe. Częściej występuje u chłopców niż u dziewczynek. Sprawdź, co jeszcze warto wiedzieć na temat autyzmu. Obejrzyj film i dowiedz się, jakie są możliwości leczenia dzieci autystycznych. Witam! Bardzo mi przykro z powodu śmierci Pana syna. Współczuję Panu, bo zdaję sobie sprawę, jaki to dla Państwa cios. Pyta Pan, w jakim stanie umysłu znajdował się Pana syn, kiedy pisał list pożegnalny. Do końca na pewno nie jestem w stanie wiedzieć, co czuł Pana syn, ale na podstawie jego listu widać, że syn był wrażliwy (pisał wiersze, czuł się po trosze poetą), emocjonalny i niepogodzony z losem. Bez wątpienia opanował go nastrój depresyjny – nie widział już żadnego wyjścia dla siebie, jak tylko w samozagładzie. Czuł się niedostosowany do świata, do wymogów społecznych i konwenansów, nie mógł pogodzić się z niesprawiedliwością. Czuł się dla Państwa jakimś ciężarem i przyczyną zmartwień. Jednocześnie bardzo kochał swoją rodzinę, bo napisał, iż nie chce, by czuli się Państwo winni jego śmierci. Chciał uciec z tego świata, bo stracił sens życia, nie wierzył, że sprosta swoim wymaganiom i oczekiwaniom innych ludzi. Miał niewątpliwie wsparcie w rodzinie i przyjaciołach, ale nie radził sobie z problemami – może miał jakich nieprzyjaciół, którzy go gnębili? Próbował nie pokazywać swoich słabości, przywdziewając maskę twardziela, ale w środku czuł się słaby. Niewątpliwie bardzo cierpiał, gdyż nie potrafił odnaleźć szczęścia i radości w życiu. Najprawdopodobniej Pana syn chorował na ciężką depresję z silnymi myślami samobójczymi, które niestety zrealizował. Naturalne jest, że w sytuacjach trudnych większość ludzi najchętniej uciekłaby od problemów. Nie wszyscy jednak targają się na swoje życie, gdyż mamy instynkt samozachowawczy. W wyniku kumulacji trudności pojawia się depresja, która uniemożliwia trzeźwe patrzenie w przyszłość i sprzyja pojawieniu się myśli samobójczych. W stronę śmierci popycha człowieka izolacja, samotność, zamknięcie się w sobie. Człowiek może zrobić ze swoim życiem, co tylko chce, bo jest jednostką wolną. Może walczyć z przeciwnościami losu albo może się poddać, znienawidzić siebie, schować się w skorupę swojego Ja i popełnić samobójstwo. Być może Pana syn wysyłał wcześniej sygnały, że chce się zabić, że mierzi go dotychczasowe życie, być może były to sygnały subtelne, mało zauważalne. Niekiedy ludzie nie dają żadnych znaków, że chcą popełnić samobójstwo – podejmują radykalną decyzję i ją realizują. Poczucie pustki, bezradność, poczucie bezsensu, smutek tak mocno doskwierają człowiekowi, że nie widzi on żadnego rozwiązania, jak tylko śmierć. To, co wspólne dla aktów samozagłady, to syndrom presuicydalny, który cechuje się zawężeniem świadomości, autoagresją i agresją hamowaną oraz fantazjami samobójczymi. Człowiek, który ma zamiar popełnić samobójstwo widzi w sposób tunelowy, to znaczy nie dostrzega żadnych alternatywnych rozwiązań ani sposobów działania, traci wiarę w swoje możliwości, widzi tylko spiętrzone przeszkody, bezsilność i niemoc, ignorując szanse na rozwiązanie trudnej sytuacji. Zniekształcony obraz rzeczywistości i skrajny pesymizm powodują załamanie osobowości. Zespół presuicydalny to także niskie poczucie własnej wartości, obojętność, przekonanie, że jest się do niczego, skoro nie potrafi poradzić sobie ze swoim własnym życiem. Pojawia się obawa i lęk przed porażką oraz kompromitacją. Autoagresja stanowi przejaw nienawiści do siebie samego, chęć ukarania się za bezwartościowość. Wyobrażenia i myśli samobójcze to sygnał dla otoczenia – coś niepokojącego dzieje się z tym człowiekiem. W końcu wyobrażenia o śmierci krystalizują się w jedną wizję, którą człowiek w ciężkiej depresji próbuje realizować. Więcej na temat samobójstwa może Pan przeczytać pod poniższym linkiem: Współczuję Panu i Pana rodzinie z całego serca i łączę się w bólu. Pozdrawiam! 0 Witam Serdecznie i jakże smutno, z wyrazami empatii i rozumienia, Z opisu listu wnioskuję, że Syn był młodym i bardzo wrażliwym Człowiekiem, nie godzącym się na prawa i zasady w Świecie, gdzie inne wartości (inne od Syna) mają nadrzędne znaczenie. Syn nie widział żadnego innego rozwiązania, jak odejść, ale też wierzył w życie poza ... Nie widział sensu życia, cierpiał z tego powodu, i Rodzina była dla Niego bardzo ważna. Z listu myślę, że być może skrywał jakąś tajemnicę, którą nie chciał, nie mógł, nie potrafił się podzielić..? A przecież zawsze są rozwiązania nawet wtedy, gdy wydawałoby się że ich nie ma... Cóż mogę powiedzieć...? Bardzo trudna i jakże niepotrzebna strata takiego Człowieka, o pięknym wnętrzu... @ 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Bez niego nie mam po co żyć, chcę się zabić. Co mam robić? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek Samobójstwo - może to jest wyjście? – odpowiada Mgr Joanna Żur-Teper Natrętne myśli po samobójstwie kolegi – odpowiada Mgr Magdalena Brudzyńska Samobójstwo a szczęście... – odpowiada Mgr Joanna Żur-Teper Sam nie wiem czego chcę – odpowiada Dr n. med. Anna Zofia Antosik Co zrobić, żeby nie popełnić samobójstwa? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek Co zrobić z nagminnym strachem przed smiercią bliskich? – odpowiada Mgr Magdalena Boniuk Jak sobie poradzić z wyolbrzymianiem problemów? – odpowiada Dr n. med. Anna Zofia Antosik On się zabił - jak mam zacząć teraz żyć? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek Chłopak, którego kocham mnie zostawił, a drugi grozi, że jeżeli odejdę, to się zabije. Co robić? – odpowiada Mgr Arleta Balcerek artykuły Federico Carboni uległ poważnemu wypadkowi, wskutek którego został sparaliżowany. Przez ostatnie kilka lat walczył o to, by legalnie popełnić samobójstwo. 44-latek był pierwszym Włochem i ikoną walki o prawo do godnej śmierci. Odszedł 16 czerwca w otoczeniu najbliższych. Szczery list pożegnalny Prawdziwe nazwisko mężczyzny świat poznał dopiero po jego śmierci. Wcześniej znany był pod pseudonimem "Mario". Odszedł we własnym domu w mieście Senigallia. Podczas ostatnich chwil towarzyszyli mu najbliżsi – rodzina i przyjaciele. 44-latek nie miał żony ani dzieci. Przed wypadkiem był kierowcą ciężarówki. "Mario" zostawił list pożegnalny, który powstał na miesiąc przed jego śmiercią. Mężczyzna wyznał: "Nie mogę zaprzeczyć, że żałuję odebrania sobie życia. Byłoby to nieprawdziwe i kłamliwe, ponieważ życie jest wspaniałe i mamy je tylko jedno. Niestety, tak to się jednak potoczyło". Długa walka o godną śmierć Mężczyzna był sparaliżowany przez 12 lat. Podczas swojej walki o godne odejście musiał pokonać szereg przeszkód. Osiągnąć cel pomogło mu Stowarzyszenie Luca Coscioni, czyli organizacja wspierająca ludzi w eutanazji. Podczas konferencji prasowej po śmierci Carboni’ego, sekretarz krajowy stowarzyszenia Filomena Gallo, odczytała list pożegnalny mężczyzny. Kobieta podkreśliła: "Federico chciał skorzystać ze swojego prawa do wolnego wyboru we Włoszech i był świadomy, że jego opór będzie prawem, wolnością przysługującą wszystkim". Skarbik stowarzyszenia Coscioni - Marco Cappato wyjaśnił, że Mario skontaktował się z nim po raz pierwszy dwa lata temu. Wtedy planował wyjazd do Szwajcarii i właśnie tam chciał zakończyć swoje życie. "Jestem dumny i zaszczycony, że stałem po waszej stronie" - Te dwa lata uporu i determinacji pozwoliły panu Carboni być dumnym z bycia "pierwszą osobą we Włoszech, która uzyskała pomoc medyczną w przypadku dobrowolnej śmierci" – powiedział Cappato. Federico Carboni był pierwszym Włochem, który legalnie zdołał popełnić samobójstwo. W liście apelował do swoich bliskich, by nie smucili się. Mężczyzna napisał: "Broniliśmy się, atakując i atakowaliśmy, broniąc się, stworzyliśmy sądowy kamień milowy i kawałek historii w naszym kraju i jestem dumny i zaszczycony, że stałem po waszej stronie". Carboni zmarł 16 czerwca po tym, jak sam zaaplikował śmiertelny lek przy pomocy specjalnej maszyny. Procedura kosztowała 5 tys. euro i na jej rzecz została zorganizowana specjalna zbiórka. - Teraz w końcu mogę latać, gdzie chcę – podkreślił w liście pożegnalnym.

list pożegnalny po śmierci